Księżyce: 75 [marzec] Mistrz: i'm a bitch, i'm a boss Płeć: kocur Ojciec: Sokoli Cień, Zajęczy Sus Partner: :eyes: Multikonta: Szyszkowy Ogon [KW] Interwencja MG: tak
Wysłany: 2020-08-21, 18:00
Wygląd: Dość wysoki, szczupły kocur o jasnoniebieskich oczach, z długim futrem barwy białej lekko przełamanej beżem z jasnorudymi syjamskimi znaczeniami na policzkach, nosie, czole, uszach, ogonie i łapach. Karta Postaci:http://www.artemida.webd....opic.php?t=6196 Trwałe urazy: rozerwane na pół prawe ucho, głęboka blizna przechodząca przez lewy łuk brwiowy
Szorstka Łapa ogólnie nie był dobry w głębszych rozmowach; jeśli chodzi o głupie pogawędki o niczym, czy jakieś przepychanki słowne - to była jego działka. Sposobem na ułatwienie sobie życia w aktualnej rozmowie z Raczek było po prostu... unikanie tego, co się wydarzyło wcześniej w obozie. Jak będzie unikał tematu, to ten go i tak w końcu dopadnie - odwlekanie tego w czasie było jednak bardzo wygodne. Poza tym, rozmowy o niczym były czasami ciekawe, może teraz też znajdzie się taki temat, na który będą mogli porozmawiać. Nie chciał też sam wyłazić z jakimiś kondolencjami, czy wyrazami współczucia, bo nie chciał wpędzać córki Fiołkowego Świtu w sytuację, w której sam nie chciałby się znaleźć.
- Tak, jak byłem młodszy, to lubiłem tu czasem połazić po tych chaszczach, ale robiłem to rzadko - krótka zabawa zawsze kończyła się wyciąganiem tego całego zielska z futra. A to już nie było takie przyjemne - zaśmiał się, przypominając sobie, jak dawno temu, jeszcze zanim uciekł, faktycznie się tu bawił. Trzeba było coś robić, kiedy się olewało treningi ciepłym moczem - nie da się cały czas tylko spać i podziwiać swojego piękna.
- Prawda, chociaż nie lubię tu polować, zdecydowanie wolę okolice świszczących traw. Później jest mniej pracy z doprowadzaniem się do porządku. - przyznał. Jak na razie obchodzenie tematu szerokim łukiem szło mu całkiem dobrze. Emocje w nim już powoli się uspokajały, miał więc nadzieję, że z czasem rozmowa faktycznie mu nieco pomoże. Może jednak potrzebował towarzystwa, nawet jeśli tylko po to, żeby odwrócić swoją uwagę, skupić się na czymś innym i w końcu przestać myśleć i rozgrzebywać to, co już nigdy nie wróci.
- Przejdziemy się? - zapytał w końcu. Nie chciał już patrzeć na te przeklęte zarośla - przecież jest tyle pięknych, przyjaznych dla długowłosych kotów miejsc na terenach klanu wichru, aż szkoda strzępić nerwy na te przeklęte ziołorośla. Jeśli kotka się zgodziła, zaczął iść spacerkiem w kierunku płaczących wierzb.
_________________
if I was you, I'd wanna be me too
who'sthat sexy thingI see overthere?
that's me,standin' inthe mirror what's thaticy thinghanging 'round my neck? um, that'sgold, show me somerespect, oh
Księżyce: 57 [III] Mistrz: Zawilec Płeć: kotka Matka: Mama Szmalina Ojciec: Tata Fiołeczek Partner: do zbrodni? Multikonta: Koziczy Skok (KG); Sokoli Cień (KW); Tonące Słońce (S); Lodowy Pył (KC); Jasny Poranek, Srebrzysty Pazur, Krzykliwa Mewa (GK) i inni Interwencja MG: nie
Wysłany: 2020-09-15, 22:45
Wygląd: Raczek zdecydowanie wdała się w tatusia. Jej futerko jest rude, pokryte klasycznym pręgowaniem i zalane bielą, jakby cały czas kąpała się w mleczku. Na dokładkę kotka naciągnęła na siebie skarpetki, zdaje się tylko, że nie od pary, bo ich długości nie są wcale jednolite! Trudno powiedzieć, jak to się właściwie stało, ale może po prostu nie miała cierpliwości czekać, aż dostanie wszystko, co wręcz idealne. Oczy, na razie niebieskie, spoglądają całkiem bystro na otaczający je świat szukając już, teraz i natychmiast jakiejkolwiek rozrywki. Wąsiki Raczek są bardzo, ale to bardzo długie, przez co może przypominać jakiegoś suma albo chrabąszcza, który stara się nawiązać kontakty pozaziemskie. Ogon ma również długi, pewnie za długi w stosunku do reszty ciała. Chyba niejedna małpa byłaby o niego zazdrosna! Ukoronowaniem wszystkiego jest bez wątpienia malinowy nosek! Karta Postaci:http://www.artemida.webd....p=308450#308450
Raczek z kolei miała już zdecydowanie powyżej dziurek w nosie i czubków uszu wszystkich poważnych rozmów, pytań i dyskusji, odbyła ich w swym życiu tak wiele, że mimo wszystko chciała teraz cieszyć się tym, co miała. Było jej trudno, co zrozumiałe, ale podejrzewała, że Szorstki czuje coś podobnego, gniew, niezrozumienie, żal i w pełni się z nim w tym temacie zgadzała. Ponieważ jednak kocur nie próbował zaczynać dyskusji, ona również tego nie robiła, dochodząc do wniosku, że być może najlepsze, co mogą dla siebie wzajemnie zrobić, to po prostu o siebie dbać, to po prostu spędzić ze sobą czas, co nie? Może pójdą na polowanie, a może wystarczy zwyczajny spacer, to nie miało aż tak wielkiego znaczenia, po prostu czuła, że nie powinna go teraz zostawiać.
- Ale jak się tak zaplączesz, to możesz potem udawać groźnego drapieżnika i straszyć kocięta - powiedziała na to, uśmiechając się do niego lekko i zaczepnie, aczkolwiek wyraz ten nie dotarł do jej oczu, które pozostawały poza tym, nieco puste i zdecydowanie niepasujące do tego, co próbowała mu przekazać. Postanowiła jednak starać się, jak najbardziej, żeby mimo wszystko spędzili przyjemnie czas, oczywiście o ile kocur nie postanowi jej całkiem przegonić, o ile nie uzna, że powinna sobie wsadzić w nos te mysie bobki, o jakich mu pośrednio opowiadała, czy coś. Ale dopóki przybrany syn jej wujków zachowywał się tak, a nie inaczej, to nie miała nic przeciwko temu, żeby faktycznie jeszcze z nim zostać, żeby jeszcze coś dodać, o coś zapytać, żeby po prostu spędzić z nim czas, co nie? Bo to chyba było teraz najistotniejsze, a nie opowiadanie o tym, jak jest jej smutno.
- Oczywiście. Chodźmy, może w tym czasie opowiesz mi o czymś, co jest poza Klanem? Słyszałam, że trochę cię nie było - powiedziała. - Mojej siostry też nie i wróciła później z takim... czymś na szyi, nie wiem właściwie, co to było, ale strasznie trudno było to ściągnąć - zaczęła, opowiadając o czymś, co w chwili obecnej nie miało najmniejszego nawet znaczenia, ale właśnie dlatego wydawało jej się takie ważne i cenne.
_________________
She's gonna'come to herown conclusion Rightw h e n you t h i n k you know what to say
Someone comes along and shows you a brandnewway She said I wantsomething that I want Something that I tell myselfIneed
SomethingthatIwant
And I need everythingI see
Wysłany: 2020-12-12, 20:25
Wygląd: Konwalia wyrosła na naprawdę ładną kotkę. Jej wzrost nie przekracza normy, jest po prostu idealny. Śladu po kocięcym tłuszczyku już nie ma, są za to dobrze zbudowane mięśnie. Oczy wojowniczki nadal pozostają w pięknej, zielonej barwie, która tylko pod wpływem światła zmienia swój odcień na żółć. Całe jej ciało porasta gęste, długie, ułożone, niebieskie futro. Karta Postaci:https://artemida.webd.pl/viewtopic.php?p=389878#389878 Trwałe urazy: blizna na prawym policzku - trzy dosyć spore szramy po borsuczych pazurach; blizna na prawym barku - długie ślady po borsuczych pazurach, brak futra w tym miejscu; blizna na prawym boku szyi - ukryta pod futrem
***
Chłodny wiatr przemierzał tereny łapaczy królików, wyjąc nieznośnie na Wyjących Wzgórzach. Przechodząc obok nich, kotka ślizgała się na paćkowatej, śnieżnowatej masie. Nie podobało jej się, że biały puch nie utrzymał się na długo a zamiast niego zostało to coś. Z każdym krokiem czuła, jak jej łapy zapadają się w breje oraz jak jej niebieskie futro po prostu przemaka. Było to dla Konwalii niezwykle uciążliwe i w ogóle jej się nie podobało.
- Na Gwiezdny Klan - syknęła, kiedy ponownie weszła w paćkę. Potrząsnęła łapą, strząsając resztki białobrązowej papki z łap, a następnie ruszyła dalej przed siebie. Cóż... Może mogłaby coś upolować? Aby trochę oczyścić swój umysł od różnorodnych myśli. To był w sumie... Dobry pomysł.
[Przebiśnieg ]
_________________
x
x All mylifeI’vebeensolonely Allinthenameofbeingholy Still,you’dliketothinkyouknowme > Youkeepbuyin’stars < Andyoucouldbuyupallofthestars, Butitwouldn’tchangewhoyouare You’restilllivinglifeinthedark It’sjustwhoyouare ...............................................
Wysłany: 2020-12-13, 16:33
Wygląd: Jest duży w porównaniu do innych terminatorów, czy wojowników. Niewątpliwie jeden z najwyższych kotów w klanie. Jego ciało pokryte jest długim, czarno-białym włosiem. Przeważa u niego zdecydowanie kolor czarny, który ustępuje między oczami, gdzie ciągnie mu się biała plama, przechodząc następnie przez pysk, omijając tylko brodę i jedną czarną plamę przy nosie, po jego lewej stronie, potem przez krawacik na piersi, a kończąc się na brzuchu. Oprócz tego ma białe palce przednich łap, a tylne dorobiły się skarpetek. Kocur posiada również czarny nos prócz niewielkiej, różowej plamki po prawej jego stronie. Nad nosem iskrzy się para złotych, skośnych oczu. Oprócz olbrzymich gabarytów wzrostowych ma też olbrzymie gabaryty masowe. Nie to, że jest gruby, bo należy do kotów raczej szczupłych, aczkolwiek dzięki treningom nabrał on sporej masy mięśniowej. Ogon, cały czarny. Jeśli zaś wrócimy na chwilę do futra - to zauważymy, iż Przebiśnieg jest niesamowicie pedantyczny. Karta Postaci:http://www.artemida.webd....ghlight=#389843
Przebiśniegowi również nie podobało się, że śnieg spadł, poleżał, poleżał, nawet nie jakoś specjalnie długo, a potem zniknął zostawiając za sobą... To. Brr. Za samym śniegiem również nie przepadał, bo przecież się w tym zapadało, śniegowe kulki przylepiały się do futra i potem trzeba było je godzinami wyciągać z niego, wyrywając je często razem z włosami, co nie było najprzyjemniejszym uczuciem na świecie, no i jego czarne plamy na sierści wyróżniały się na tej okropnej, zamarzniętej wodzie i czasami ciężej mu szło polowanie, jak jakaś niespokojna myszka akurat zerknęła w jego stronę, jak się do niej skradał. A kto by nie zauważył czarnych jak smoła uszu wystających zza śnieżnej zaspy? No chyba tylko ślepiec.
Dlatego też czarno-biały kocur z niezadowoleniem przemierzał klanowe tereny, starając się jak tylko mógł omijać błoto i śnieżne pozostałości, żeby do obozu przyjść jak najbardziej czystym się dało. Jasne, że nie było to możliwe wrócić w całości czystym, nie oszukujmy się, aczkolwiek starał się, w porządku?
I wtedy właśnie, gdy tak szedł, zygzakiem, wysuwając łapy najdalej jak mógł, by możliwie stawać na suchych miejscach, zauważył w oddali rodzoną siostrę. I, choć niespecjalnie zamierzał w ogóle do niej zagadywać, jego pysk wygiął się w złośliwym uśmiechu, gdy ta po chwili wdepnęła w śnieżną masę, a że był złośliwy, to nie mógł powstrzymać kpiącego:
- Ojej, ktoś tu wpadł w błocisko, co? - rzucił, przekrzywiając niewinnie głowę i nawet przystając na chwilę, żeby popatrzeć, jak siostra usilnie stara się nie powtórzyć swojego błędu. No cóż, jej strata, że pomimo otaczających ich gąszczy akurat zdołał to przyuważyć.
Wysłany: 2020-12-30, 16:35
Wygląd: Konwalia wyrosła na naprawdę ładną kotkę. Jej wzrost nie przekracza normy, jest po prostu idealny. Śladu po kocięcym tłuszczyku już nie ma, są za to dobrze zbudowane mięśnie. Oczy wojowniczki nadal pozostają w pięknej, zielonej barwie, która tylko pod wpływem światła zmienia swój odcień na żółć. Całe jej ciało porasta gęste, długie, ułożone, niebieskie futro. Karta Postaci:https://artemida.webd.pl/viewtopic.php?p=389878#389878 Trwałe urazy: blizna na prawym policzku - trzy dosyć spore szramy po borsuczych pazurach; blizna na prawym barku - długie ślady po borsuczych pazurach, brak futra w tym miejscu; blizna na prawym boku szyi - ukryta pod futrem
Jeszcze jego tutaj brakowało.
Niebieska kotka położyła po sobie uszy, słysząc głos należący do nikogo innego jak Przebiśniegowej Łapy. Konwalia fuknęła cicho, kierując swoje zielone ślepia w stronę czarnobiałego terminatora.
- Ciebie za to matula upuściła, dlatego masz taką krzywą mordę - syknęła w jego stronę, podnosząc łapę, ponownie zanurzoną w błocku i strzepując je tak, aby jak najwięcej wylądowało prosto na pysku jej - o dziwo - rodzonego brata. Zamierzała zmyć mu ten złośliwy uśmieszek z pyszczka.
Jak doszło do tego, że to właśnie Przebiśnieg był jej bratem? Krwawnik jasne, on mimo tego, iż był zbyt grzeczny, to pasował zdecydowanie bardziej jako jej brat niż ten tutaj. Poza tym Krwawnika lubiła, a Przebiśniega lubiła również - ale tylko się z nim droczyć.
_________________
x
x All mylifeI’vebeensolonely Allinthenameofbeingholy Still,you’dliketothinkyouknowme > Youkeepbuyin’stars < Andyoucouldbuyupallofthestars, Butitwouldn’tchangewhoyouare You’restilllivinglifeinthedark It’sjustwhoyouare ...............................................
Wysłany: 2021-01-01, 14:49
Wygląd: Jest duży w porównaniu do innych terminatorów, czy wojowników. Niewątpliwie jeden z najwyższych kotów w klanie. Jego ciało pokryte jest długim, czarno-białym włosiem. Przeważa u niego zdecydowanie kolor czarny, który ustępuje między oczami, gdzie ciągnie mu się biała plama, przechodząc następnie przez pysk, omijając tylko brodę i jedną czarną plamę przy nosie, po jego lewej stronie, potem przez krawacik na piersi, a kończąc się na brzuchu. Oprócz tego ma białe palce przednich łap, a tylne dorobiły się skarpetek. Kocur posiada również czarny nos prócz niewielkiej, różowej plamki po prawej jego stronie. Nad nosem iskrzy się para złotych, skośnych oczu. Oprócz olbrzymich gabarytów wzrostowych ma też olbrzymie gabaryty masowe. Nie to, że jest gruby, bo należy do kotów raczej szczupłych, aczkolwiek dzięki treningom nabrał on sporej masy mięśniowej. Ogon, cały czarny. Jeśli zaś wrócimy na chwilę do futra - to zauważymy, iż Przebiśnieg jest niesamowicie pedantyczny. Karta Postaci:http://www.artemida.webd....ghlight=#389843
Miał talent zjawiania się tam, gdzie nie powinno go być, bo ktoś akurat cierpiał, no cóż. Tak więc nic dziwnego, że gdy tylko Konwalia omal nie wyrżnęła się na błotku w które wpadła znikąd pojawił się jej brat gotów wyśmiać ją w tym samym uderzeniu serca. Machnął ogonem z irytacji, aczkolwiek gdy się odezwał jego głos nie miał w sobie nawet nutki tej irytacji bardziej zażenowania?
- Och, a więc dochodzimy już do tego momentu, że starasz się mnie obrazić w każdy możliwy sposób, bom zauważył twój błąd? - spytał, unosząc wyżej brwi i przekrzywiając niewinnie łebek. No a nie? Zauważył fakt, iż Konwalia w błoto weszła, a ona już, od razu, postarała się go obrazić, mimo że każdy wiedział, że to ją ktoś upuścił, bo miał zdecydowanie prostszy pysk niż ona kiedykolwiek w swoim życiu, ale miał w sobie tyle kultury, żeby o tym nie wspominać.
Wtedy też niebieska zaczęła potrząsać łapą, a błoto, które się na niej znajdowało rozprysnęło się na boki i, o zgrozo, znalazło sobie miejsce również na jego pysku, gdzie faktycznie jego siostra chciała by się ono znalazło.
Wydał z siebie zdziwione prychnięcie, odskoczył w bok i zaczął natychmiast wycierać go sobie łapą sycząc z wściekłości.
- Czy... ty... masz w ogóle cokolwiek w tej głowie czy tylko zgniłe myszy - warknął.
Wysłany: 2021-01-05, 13:25
Wygląd: Konwalia wyrosła na naprawdę ładną kotkę. Jej wzrost nie przekracza normy, jest po prostu idealny. Śladu po kocięcym tłuszczyku już nie ma, są za to dobrze zbudowane mięśnie. Oczy wojowniczki nadal pozostają w pięknej, zielonej barwie, która tylko pod wpływem światła zmienia swój odcień na żółć. Całe jej ciało porasta gęste, długie, ułożone, niebieskie futro. Karta Postaci:https://artemida.webd.pl/viewtopic.php?p=389878#389878 Trwałe urazy: blizna na prawym policzku - trzy dosyć spore szramy po borsuczych pazurach; blizna na prawym barku - długie ślady po borsuczych pazurach, brak futra w tym miejscu; blizna na prawym boku szyi - ukryta pod futrem
- Och jeżeli Cię uraziłam to najmocniej przepraszam - fuknęła, kładąc po sobie niebieskie ślepia. Nie zamierzała go przepraszać za to, że po prostu powiedziała prawdę. A prawda czasem bolała o czym zdążyła się przekonać sama, kiedy dowiedziała się, że Zaśnieżona Ścieżka nie jest ich matką. Było to jednak dawno. Uraza, owszem, została ale do białej kocicy. Teraz starała się został tylko najlepszą wojowniczką w lesie, aby pokazać, że samotnicza krew może być równie dobra jak ta klanowa. Szkoda, że Przebiśnieg reprezentował sobą coś odwrotnego...
- No i widzisz? Teraz ty obrażasz mnie - mruknęła, podnosząc brew. Zaraz potem podeszła do kocura, aby usiąść obok.
- Jak idzie ci trening, co, braciszku? - zapytała, przekrzywiając niewinnie głowę w bok. Niech tylko poczeka, aż zostanie wojowniczką. Wtedy będzie mu mogła rozkazywać, a on będzie musiał polecenia wykonywać. Och to będzie piękne.
_________________
x
x All mylifeI’vebeensolonely Allinthenameofbeingholy Still,you’dliketothinkyouknowme > Youkeepbuyin’stars < Andyoucouldbuyupallofthestars, Butitwouldn’tchangewhoyouare You’restilllivinglifeinthedark It’sjustwhoyouare ...............................................
Wysłany: 2021-01-22, 19:47
Wygląd: Jest duży w porównaniu do innych terminatorów, czy wojowników. Niewątpliwie jeden z najwyższych kotów w klanie. Jego ciało pokryte jest długim, czarno-białym włosiem. Przeważa u niego zdecydowanie kolor czarny, który ustępuje między oczami, gdzie ciągnie mu się biała plama, przechodząc następnie przez pysk, omijając tylko brodę i jedną czarną plamę przy nosie, po jego lewej stronie, potem przez krawacik na piersi, a kończąc się na brzuchu. Oprócz tego ma białe palce przednich łap, a tylne dorobiły się skarpetek. Kocur posiada również czarny nos prócz niewielkiej, różowej plamki po prawej jego stronie. Nad nosem iskrzy się para złotych, skośnych oczu. Oprócz olbrzymich gabarytów wzrostowych ma też olbrzymie gabaryty masowe. Nie to, że jest gruby, bo należy do kotów raczej szczupłych, aczkolwiek dzięki treningom nabrał on sporej masy mięśniowej. Ogon, cały czarny. Jeśli zaś wrócimy na chwilę do futra - to zauważymy, iż Przebiśnieg jest niesamowicie pedantyczny. Karta Postaci:http://www.artemida.webd....ghlight=#389843
- Och, nienie - odparł od razu, kręcąc głową na boki. - Ależ absolutnie mnie nie uraziłaś. Ale doceniam, że próbowałaś. Chcesz spróbować jeszcze raz? Może tym razem pójdzie ci lepiej? - zaoferował pomocnie, niewinnie przekręcając łeb na bok i wpatrując się w nią intensywnie. Bawiło go to, jak próbowała go obrazić tylko dlatego, że zauważył, jak ta wpada niemal na błotnistą breję po śniegu i to ubodło ją na tyle, że próbowała go obrazić w jakże nieefektywny sposób, doprawdy. Bo jeśli to miało go urazić, to... Cóż, nie zadziałało. Może ubodłoby go to bardziej, gdyby nie wiedział, że to ona została upuszczona przez ich pożalsięGwiezdnyKlanie matkę, sądząc po krzywiźnie jej pyska, który w porównaniu do jego pyska było wyjątkowo krzywy.
- Ja cię nie obrażam, stwierdzam fakt - odparował, marszcząc nos, gdy podeszła bliżej, a żeby dobitnie jej zakomunikować, że nie życzy sobie tak nagłej zmiany odległości między nimi odsunął się w bok, mrużąc nieco oczy. No co jeszcze, najpierw go omal nie brudzi śniegiem, a teraz się tak przysuwa, tsk!
Zaś na kolejne pytanie omal nie zaczął syczeć i to poważnie, ale jedyne, co zrobił, to położył po sobie uszy, tuląc je gładko do potylicy.
- Na pewno lepiej niż tobie - rzucił, unosząc nieco ogon. Szkoda tylko, że nie wiedział, jak bardzo się mylił - ale następna ceremonia miała mu to udowodnić.
Wysłany: 2021-03-15, 13:04
Wygląd: Niebiesko-kremowa szylkretka z bielą, klasycznie pręgowana, krótkowłosa, prawe oko złote, lewe niebieskie; wzrost poniżej przeciętnej, dość drobna budowa Karta Postaci:http://www.artemida.webd....p=381583#381583
Świat wciąż się zmieniał. Choć teoretycznie Pora Nagich Drzew powinna jeszcze trwać, to mocniejsze promienie słońca potrzebowały zaledwie paru dni, by pozbyć się śniegu zalegającego na wichrowych terenach. Zaspy śnieżne zniknęły, odsłaniając wymęczoną długim odpoczynkiem trawę, ale także małe, dzielne kwiatki, które wzbiły się w niebo, czując obietnicę cieplejszych dni.
Olchowa Łapa wybrała się więc na spacer pewnego dnia. Pogoda z samego rana nie była zbyt przyjemna; zamiast słonecznych promieni powitały ją jasnoszare chmury, które zasnuły niebo, grożąc deszczem, a chłodny wiatr dmuchał w sierść kocicy, czasem powodując drżenie jej nieco wychudzonego po cięższym sezonie ciała. Krople jednak nie zaczęły spadać, Gałązka uznała więc, że wybierze się na spacer.
Nie zamierzała odchodzić daleko od obozu. Wiedziała, że ma własne obowiązki, chciała jednak dać odpocząć własnej głowie od zgiełku, który panował w obozie, od tego całego chaosu. Wybrała się więc na Ziołorośla, które mogły oszołomić ją ilością zapachów, choć tak naprawdę zbyt wiele jeszcze nie urosło. Widziała jednak białe główki przebiśniegów czy delikatne, fioletowe płatki krokusów, a także w niektórych miejscach śliczne, drobne stokrotki wyglądające z ziemi. Była oczywiście czujna, w końcu nie chciała być zaatakowana przez żadne stworzenie, jednak pozwoliła sobie na relaks. Schyliła się więc, by powąchać kępkę krokusów. Od unoszącego się pyłku zakręciło jej się jednak w nosie i nie mogła powstrzymać się od kichnięcia.
Wysłany: 2021-03-16, 12:12
Wygląd: Nieco wyższa niż przeciętnie, długowłosa (o lejącej się sierści, nie puchatej), bura o pręgowaniu ticked kotka. Z białymi znaczeniami na przednich łapach, brodzie, gardle i nosie. Lewe oko niebieskie, prawe zielone. Ciemnoczerwony nos. Karta Postaci:http://www.artemida.webd....p=446752#446752
Iskra cały trening przeszła, gdy wszystko było przykryte grubą warstwą puchu, więc tak jak się spodziewała - wraz ze śniegiem zniknęło jej prawie całe rozeznanie w terenie. Jasne, jeszcze księżyc czy dwa temu wszystko wyglądało w zasadzie identycznie, więc teraz powinno być prościej. Otóż nie, różnorodność dezorientowała, więc bura sporą część czasu poświęcała na ponowne odkrywanie terenów klanowych. Nie żeby to było przedsięwzięcie na wiele dni, ale kilka jej zapełniło przynajmniej.
Teraz powoli już wracała do punktu wyjścia, gdzie krążyło nad nią widmo nudy. To prawdziwa podłość ze strony Lawendy, że akurat Iskrze nie trafił się żaden terminator, którego mogłaby gnębić codziennymi treningami. Nie rozumiała dlaczego byli z Płomykiem ostatni w kolejce, cała reszta mianowanych z miejsca kogoś dostała, więc dlaczego dla nich akurat zabrakło? Przywódczyni dalej ich miała za dzieciaki? Chyba nie mogła, bo przecież mianowała ich na wojowników. Iskra potrząsnęła głową, nie ma co nad tym siedzieć, bo i tak niczego w ten sposób nie zmieni.
Dostrzegła prawie-medyczkę przy jakiś kwiatkach i już było jasne kogo będzie dzisiaj gnębić. Gdy szylkretka kichnęła, Roziskrzona Noc zmaterializowała się obok. Znaczy - nie skradała się, więc zawału być nie powinno, ale też jakoś specjalnie nie powiadamiała o swoim przybyciu.
- Na zdrowie. - rzuciła na wstępie i nie dając koteczce chwili na oswojenie się z sytuacją, kontynuowała. - Co robisz? Pomóc ci jakoś?
Zerknęła pobieżnie na rosnące kwiatki. Terminatorka je zbierała czy tylko podziwiała?
_________________
{ i ain’t got time }
IAIN'TGOTTIMETOWASTE. Igottagohigh.Igottaelevate.
can't stop me, can't break me
whatdon'tkillme,gon'make
- shoot for the stars -
- ̗̀ Try tobalancelife and mysanity Showadifferentsideofhumanity Soa m a z i n', keepappraisin' ̖́-
Księżyce: 14 Mistrz: Chaotyczny Lot Płeć: kocur Matka: Ropusza Łapa Ojciec: Fiołkowy Świt (nie biologiczny) Multikonta: Żabia Łapa (GK) | Popiół (KR) Interwencja MG: tak
Wysłany: 2021-04-10, 15:54
Wygląd: Na pierwszy rzut oka Traszka przypomina raczej kogoś, kto powinien spędzać czas w kociarni, a nie na treningu. Okrągła główka z równie okrągłymi, złotymi ślepkami, krótka szyja, przysadzista postura i zapas dziecięcego tłuszczyku nadają mu dość słodkiego wyglądu. Ponad to, mimo iż udało mu się co nieco urosnąć, wciąż pozostaje kieszonkowych rozmiarów i nie zapowiada się, aby kiedykolwiek dobił wyżej, niż do tej niższej granicy średniego wzrostu. Zaskoczeniem nie jest, że jego długie futro pozostało rude z białą plamą na bródce, jednak zaczęło naturalnie się układać, a przestało puszyć. Tygrysie pręgi są teraz niemal niewidoczne na grzbiecie, za to można je dojrzeć na głowie, szerokich łapach i wciąż ruchliwym ogonie. Karta Postaci:http://www.artemida.webd....p=445981#445981
Wiosna, wiosna, ach to ty! Dla Aszki żadna pogoda nie była przeszkodą do wyjścia poza Obóz, ale kiedy słonko świeciło tak pięknie, pszczółki bzyczały, a wiatru nie było ani widu ani słychu, to jego łapki zdawały się aż swędzieć od biernego siedzenia w miejscu. Nie namyślając się więc długo wybył na spacerek, już w drodze z Obozu rozważając, czy ma ochotę tego dnia udać się na granicę z Klanem Rzeki i spróbować znaleźć rudą, puchatą koleżankę, na tą z Klanem Cienia i może spotkać Zawieje, czy może powłóczyć sie w stronę Leśnych Ostępów i powypatrywać, czy Pomurnik się gdzieś w okolicy nie buja. A może powinien pokręcić się po terenach i spróbować spotkać jakiegoś z lokalnych psiapsi i kumpli?
- Och kurce... - sapnął przystając i rozejrzał się wokół, jakby to pomogło mu w jakikolwiek sposób podjąć tą ciężką decyzje.
Wysłany: 2021-04-11, 21:38
Wygląd: Kociczka nie wyróżnia się niczym specjalnym jeśli chodzi o wygląd, lecz zarazem nie można nazwać jej zwyczajną. Jak na swój wiek jest dość grubiutka, lecz nie jest to kocięcy tłuszczyk, a zwykły tłuszcz spowodowany przejadaniem się gdy nikt nie patrzy. W temacie jej budowy można jeszcze powiedzieć, że przypomina bardziej ojca, spora, masywna, a do tego na jej pysku jest grymas niezadowolenia. Jednak gdy chodzi o kolorek futra, przypomina jakby mieszankę matki i ojca. Jej szorstkie, krótkie futro jest koloru burego z przejaśnieniami na pysku, gardle do brzucha i łapach. Jednak jej futro nie jest tylko bure, ponieważ kotka posiada na nim ciemniejsze czarne cętki które na łapach, ogonie i buźce zaczynają zamieniać się w pręgi(Bury cętkowany). Jej ślepia są bursztynowo-żółte. O dziwo nie posiada białych znaczeń. Karta Postaci:http://www.artemida.webd....p=349459#349459
Klanowy grubas był na polowaniu.
No, taki był przynajmniej plan. początkowy plan tego wszystkiego. Tego wypadu i tego opuszczenia obozu.
Ogromny zapach ziół w klanowym terenie jednak sprawił, że cętkowany wojownik zamiast biegnąć za myszką, to biegł za zapachem, oj jak kuszącym!
Czy aby nie było w nim nawet nutki miodu? Nutki czegoś smacznego? Chociaż, czy taka myszka nie byłaby smaczna, gdyby ją zanieść do obozu?
Nagle burasowi zapaliła się lampeczka - a co gdyby taką myszke wystawić na słońce w tych cudnie pachnących ziołach?!
Tak więc buras znajdował się tutaj teraz - w swych myślach i dudniącej od jego własnych łap ziemi.
Czemu dudniącej? Gdyż biegł właśnie za grubym gryzoniem, nie zwracając nawet uwagi, że coś znajomego rudego przemknęło mu koło oka.
Złoty wzrok skupiony był teraz na jednym celu - jedzeniu. Jedzonku i przyniesieniu go do obozu.
Jeszcze kawałek, a buras już skoczył ku szaremu zwierzakowi, z całą siłą swych grubych łap, co okazało się, po opadnięciu całej mokrej trawy...
Sukcesem!
Cętkowany wojownik tak więc złapał chytrze za kark myszy, odkopał dobrze znany mu dołek ku miejscu które zapamięta, albo powie komuś innemu by o nim pamiętał i będzie cacy!
Teraz zainteresowanie Bączkowego Lotu złapało wcześniej zauważone rude futro, które jakoś umknęło mu, do kogo należy.
Więc gdy buras ujrzał mordkę kociaka - no... Już nie kociaka, to tak na jego jasnym licu ujawnił się uśmiech, a sam buras miauknął.
-Khogo tho mhoje oczhy widzą! Traszeczkha! Cho no thutaj!
No cóż. Buras sam zrobił to, co polecił rudemu młodzikwoi i podszedł do syna czarnej kotki, tarrgając go lekko za ucho, gdy podszedł już wystarczająvo blisko i śmiejąc się pod ceglanym nosem.
-Cho thy tu rhobisz urwiśhie?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum