01.08.2024 00:07
Wygląd
Dość duży choć szczupły, lekko zbudowany kocur o gładkiej sierści. Oczy zadziwiające, niezwykłe, o głęboko orzechowej barwie. Lekko postrzępione prawe ucho i cienka długa blizna ciągnąca się po prawym boku od kręgosłupa, poprzez żebra aż do brzucha. Wyraźne oznaki siwizny widoczne na pyszczku i świadczące o zaawansowanym wieku kota przed śmiercią. Futro miedziano rude poprzecznie prążkowane czarnym pigmentem. Wierzch głowy, grzbiet oraz pyszczek wyraźnie ciemniejsze- czarna pręga wzdłuż kręgosłupa oraz końcówka ogona. Spód ciała nieco jaśniejszy.
Oto kolejna okazja, by zagrać postacią urodzoną w Klanie Gromu. Kocięta pochodzą z miotu NPC (rodzice nie są i nie będą nigdy odgrywani), a grę rozpoczynamy od razu po wysłaniu i zaakceptowaniu Karty Postaci.
Rodzicami są ??? oraz Płonący Liść:
Imię: ???
Płeć: Kotka
Wiek: 46
Wygląd: Średniego wzrostu kotka o mocnej budowie i wyraźnie zarysowanych mięśniach. Na tle reszty burych kotków wyróżniają ją ciemne rozety na bokach oraz pokaźnych rozmiarów fałda skóry na brzuchu. Przez krótką sierść prześwitują liczne blizny po stoczonych walkach, a sama szata kotki jest dość szorstka w dotyku. W lewym uchu brakuje końcówki odgryzionej przez łasicę, ale poza tym jednym ubytkiem, w przeciwieństwie do reszty ciała, okrągła głowa jest pozbawiona szram. Oliwkowe oczy również uchowały się w nienaruszonym stanie.
Charakter: ???
Urodzenie: ???
Pochodzenie: nieznane.
Imię: Płonący Liść
Płeć: Kocur
Wiek: 103
Wygląd: Duży i umięśniony, jak na Gromiaka zresztą przystało - wygląda, jakby nie miał problemu z tym, by swoich terminatorów łamać wpół, gdyby na nich przez przypadek nadepnął. Ma potężne, szerokie ramiona, które niemalże blokują słońce, gdy podejdzie zbyt blisko. Płonący Liść ma ciepłe, rude futro, poprzecinane ciemnymi, grubymi pręgami układającymi się w zwartą spiralę na jego bokach. Biel pojawia się jedynie na palcach prawej przedniej łapy. Jego sierść jest długa i przez większość czasu ułożona i czysta - kocur dba o swój wygląd i stara się przez większość czasu wyglądać należycie. Kwadratową głowę okala gęsta, piaskowa kryza. Jego zimne, zielone oczy odcieniem wpadają niemalże w szarość; z reguły spokojnie obserwują horyzont, rzadko kiedy zawieszając się na innych kotach. Gdy stoi, naturalnie ostawia prawą stopę do tyłu, przez co jego zad opada, a jego masywne barki zdają się być jeszcze potężniejsze.
Charakter:Były terminator Nakrapianego Liścia, po której otrzymał imię, nie dzieli z nią wielu wspólnych cech. Jest poważnym, inteligentnym kocurem, który nie ciągnie do towarzystwa innych kotów. Jest dość nieuchwytny. Jest lojalnym, pracowitym i zdeterminowanym kocurem, dla którego klan jest najwyższą wartością. Choć wygląda jak bezmyślna, brutalna góra mięsa, ma naturę filozofa i wiele czasu spędza na przemyślenia. Jest bardzo oszczędny w słowach - nie zdziwiłoby go wcale to, gdyby wiele kotów uważało go za niemowę, tak rzadko zabiera głos, gdy nie jest to konieczne. Otwiera się tylko wtedy, gdy ma ku temu powód - a gdy tylko znajdzie odpowiedniego partnera do rozmowy, otwiera się i mógłby spędzić cały dzień na debatowaniu. Wypowiada się niezwykle mądrze, uważnie dobiera słowa - jest niezwykle dobrym mówcą.
Urodzenie: w Klanie Gromu
Pochodzenie: nieznane.
Historia: Płonący Liść zdążył się w stu procentach pogodzić z rozstaniem z Wysoką Łodygą. Parę wschodów po narodzinach kociąt, odbyli ostatnią z rozmów - tę decydującą - dotyczącą tego co o sobie myślą. Wymiana zdań była tak intensywna, że prawdopodobnie cały Klan Gromu i okolice mogły usłyszeć lecące bukiety miłych słów, zwieńczone "nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy". Byli wolni, oboje.
Dla kocura okazało się być to zbawiennym. Chociaż pierwszych parę księżyców było trudne, obce, drażniące i nieprzyjemne, z czasem zaczął zauważać wszystko co dobre. Miał spokój, nie musiał się bać o zdrowie własnych dzieci, mógł się skupić na tym że będzie z nimi w porządku, a wyjścia z obozu nie były równe z ryzykiem, że po powrocie jedno z jego kociąt będzie pokrzywdzone przez Wysoką. Było zdecydowanie o niebo lepiej. Szczególnie w chwili, kiedy najmłodszy miot podrósł i mógł wrócić do pełni swoich obowiązków, co jak sam komentował między innymi Wojownikami, sprawiło że zaczął żyć na nowo. Wszak polując czy patrolując, bardziej skupiał się na tym co się dzieje wokół, niż na męczącej przeszłości.
Lubił gdy obchodom granic towarzyszyły sympatyczne niespodzianki – rozmowa z kulturalnym nieznajomym, łatwa piszczka do dorzucenia na stos czy przekąszenia od razu, śliczne barwy na niebie. Odgłosy walki i pełne bólu wrzaski w żaden sposób nie wpisywały się jednak w definicję miłej niespodzianki. Na Szarej Polance uderzył w niego odór krwi zmieszanej z lisim smrodem. I chociaż psowaty słaniał się już na łapach, jego przeciwniczka wcale nie była w lepszym stanie. Płonący Liść bez wahania rzucił się w wir walki by pozbyć się drapieżnika z terenów Gromu. I by pomóc nieznajomej, której kazanie z nieprzekraczania granic można było zrobić, gdy już będą bezpieczni.
Wojownik nie przypłacił wygranej żadnymi poważniejszymi ranami – jakby nie było, dołączył się na sam koniec – nie można było powiedzieć tego samego o jego towarzyszce. Ledwo drapieżnik runął na glebę, sama ciężko usiadła. Rozległe rany obficie krwawiły, więc Płonący Liść zaoferował sprowadzenie jednej z medyczek, samotniczka jednak odmówiła, twierdząc, że nie ma czasu i musi już iść. Kocur, przejęty jej stanem, nie zamierzał jej tak zostawiać – nalegał na swoją propozycję. Ona jednak twardo trwała przy swoim, zaraz podniosła się na cztery łapy (niemalże się przy tym przewróciła, Płonący zaraz zjawił się u jej boku, by mogła się oprzeć) i ruszyła w stronę granic. Gromiak za nic nie rozumiał tej decyzji, szczególnie gdy po paru krokach, nawet z jego wsparciem, padła na ziemię i nie dała rady już wstać. Ewidentnie liczyło się tu każde uderzenie serca, a ktoś tu chyba nie zdawał sobie z tego sprawy! Gdy samotniczka kaszlnęła i zabrała głos (o Gwiezdni, ona już ledwo mówiła), liczył na zgodę odnośnie pomocy. Otóż nie. Poprosiła go by odnalazł norę między Pszczelimi Pniami, a Siedliskiem Koni i przyprowadził jej kocięta. Miały tylko ją i… chciała się z nimi pożegnać, chociaż tego już nie powiedziała na głos. Pszczele Pnie nie były daleko, więc Płonący Liść się zgodził i od razu pognał w ich stronę, skoro to jedyny sposób w jaki mógł teraz pomóc. W drodze zastanawiał się co dalej, nie było szans by samotniczka z tego wyszła – przyjmą jej kocięta do Gromu, odprowadzą na Osiedle? I może właśnie to wybieganie myślami w przyszłość sprawiło, że nie był w stanie odnaleźć szybko nory. Kluczył między drzewami, dużo się cofał i zaczynało do niego docierać, że nie ma szans by zdążył w porę.
Dlatego też, gdy wreszcie odnalazł schowane kocięta, nie wyjaśnił im faktycznej sytuacji, nie zagonił ich na Szarą Polanę. Przedstawił się… jako ich ojciec i powiedział, że od dzisiaj będą mieszkać razem z nim. Że mamie wypadło coś pilnego, ale na pewno wróci. Przeprawa do obozu z takimi brzdącami nie należała do najszybszych, ale przynajmniej Płonący Liść miał czas by zastanowić się jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Prędko dotarło do niego, że nie będzie w stanie odprowadzić młodych na Osiedle, dlatego też zdecydował powiedzieć przywódcy, że to jego kocięta. Że ich matkę zabił lis, chociaż one o tym nie wiedzą, że mają teraz tylko jego i że wychowa je na godnych wojowników.
Plan się powiódł, a Płonący Liść przeprowadził się do kociarni i faktycznie wczuł się w rolę samotnego ojca. Jest bardzo opiekuńczy względem młodych (zdaniem niektórych – wręcz nadopiekuńczy), dba by włos im z głowy nie spadł i by nie czuły się źle w Gromie. Pytania o matkę najchętniej zbywa, dopiero postawiony pod ścianą tłumaczy, że są za małe by teraz zrozumieć i wyjaśni im jak trochę podrosną. Za to bardzo chętnie wprowadza je w życie w Klanie, przedstawia starszemu rodzeństwu i innym kotom, ale raczej niechętnie podchodzi do pomocy w wychowaniu ich.
Jest możliwość wcielenia się w szóstkę kociąt. Kocięta można adoptować przez najbliższe trzy miesiące, aż do osiągnięcia przez miot wieku terminatorskiego. Rozpoczynamy grę jako 1 księżycowy kociak (wiek pod koniec sierpnia: 3 księżyce). W historii obowiązkowy jest zapis, że posiada się piątkę rodzeństwa z miotu oraz starsze rodzeństwo ze strony ojca (Tupocząca Salamandra, Truflowa Łapa, Oświecona Łapa, Orzechowa Łapa, Rudzikowa Łapa, Czkawka (Pies), Grzybowy Grzbiet, Komar, Pleśniowa Łapa, Wyjąca Wilczyca, Kokoryczka), a rodzicami są ??? i Płonący Liść.
Dodatkowe informacje:
Rezerwacja miejsca przepada, jeżeli w ciągu tygodnia nie zostanie napisana i wysłana Karta Postaci.
Wszelkie wątpliwości, pytania i zapisy można zamieszczać w tym temacie.
Lista chętnych:
x Sarenka (już gra)
x Poświata (już gra)
x Mroczek (już gra)
x Pantera (już gra)
x Róża (już gra)
x Żwirek (już gra)
Typ pyska: Europejski
Długość futra: Krótkie lub długie
Umaszczenia: (kliknij na umaszczenie, by zobaczyć przykładowe zdjęcie):
Pręgowanie: Kocięta mogą być jednolite (niepręgowane) lub pręgowane tygrysio, klasycznie lub z rozetami.
Biel: Kocięta mogą mieć dowolną ilość białych znaczeń, oprócz bieli pokrywającej całego kota.
Kolor oczu: Dowolny naturalny kolor. Koty z jakąkolwiek ilością białych znaczeń mogą mieć heterochromię (oczy w dwóch różnych kolorach). Przypominamy, że kocięta rodzą się z niewybarwionymi oczami, tzn. niebieskimi, a docelowy kolor przyjmują one w wieku ok. 3-5 księżyców.
Rodzicami są ??? oraz Płonący Liść:
Imię: ???
Płeć: Kotka
Wiek: 46
Wygląd: Średniego wzrostu kotka o mocnej budowie i wyraźnie zarysowanych mięśniach. Na tle reszty burych kotków wyróżniają ją ciemne rozety na bokach oraz pokaźnych rozmiarów fałda skóry na brzuchu. Przez krótką sierść prześwitują liczne blizny po stoczonych walkach, a sama szata kotki jest dość szorstka w dotyku. W lewym uchu brakuje końcówki odgryzionej przez łasicę, ale poza tym jednym ubytkiem, w przeciwieństwie do reszty ciała, okrągła głowa jest pozbawiona szram. Oliwkowe oczy również uchowały się w nienaruszonym stanie.
Charakter: ???
Urodzenie: ???
Pochodzenie: nieznane.
Imię: Płonący Liść
Płeć: Kocur
Wiek: 103
Wygląd: Duży i umięśniony, jak na Gromiaka zresztą przystało - wygląda, jakby nie miał problemu z tym, by swoich terminatorów łamać wpół, gdyby na nich przez przypadek nadepnął. Ma potężne, szerokie ramiona, które niemalże blokują słońce, gdy podejdzie zbyt blisko. Płonący Liść ma ciepłe, rude futro, poprzecinane ciemnymi, grubymi pręgami układającymi się w zwartą spiralę na jego bokach. Biel pojawia się jedynie na palcach prawej przedniej łapy. Jego sierść jest długa i przez większość czasu ułożona i czysta - kocur dba o swój wygląd i stara się przez większość czasu wyglądać należycie. Kwadratową głowę okala gęsta, piaskowa kryza. Jego zimne, zielone oczy odcieniem wpadają niemalże w szarość; z reguły spokojnie obserwują horyzont, rzadko kiedy zawieszając się na innych kotach. Gdy stoi, naturalnie ostawia prawą stopę do tyłu, przez co jego zad opada, a jego masywne barki zdają się być jeszcze potężniejsze.
Charakter:Były terminator Nakrapianego Liścia, po której otrzymał imię, nie dzieli z nią wielu wspólnych cech. Jest poważnym, inteligentnym kocurem, który nie ciągnie do towarzystwa innych kotów. Jest dość nieuchwytny. Jest lojalnym, pracowitym i zdeterminowanym kocurem, dla którego klan jest najwyższą wartością. Choć wygląda jak bezmyślna, brutalna góra mięsa, ma naturę filozofa i wiele czasu spędza na przemyślenia. Jest bardzo oszczędny w słowach - nie zdziwiłoby go wcale to, gdyby wiele kotów uważało go za niemowę, tak rzadko zabiera głos, gdy nie jest to konieczne. Otwiera się tylko wtedy, gdy ma ku temu powód - a gdy tylko znajdzie odpowiedniego partnera do rozmowy, otwiera się i mógłby spędzić cały dzień na debatowaniu. Wypowiada się niezwykle mądrze, uważnie dobiera słowa - jest niezwykle dobrym mówcą.
Urodzenie: w Klanie Gromu
Pochodzenie: nieznane.
Historia: Płonący Liść zdążył się w stu procentach pogodzić z rozstaniem z Wysoką Łodygą. Parę wschodów po narodzinach kociąt, odbyli ostatnią z rozmów - tę decydującą - dotyczącą tego co o sobie myślą. Wymiana zdań była tak intensywna, że prawdopodobnie cały Klan Gromu i okolice mogły usłyszeć lecące bukiety miłych słów, zwieńczone "nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy". Byli wolni, oboje.
Dla kocura okazało się być to zbawiennym. Chociaż pierwszych parę księżyców było trudne, obce, drażniące i nieprzyjemne, z czasem zaczął zauważać wszystko co dobre. Miał spokój, nie musiał się bać o zdrowie własnych dzieci, mógł się skupić na tym że będzie z nimi w porządku, a wyjścia z obozu nie były równe z ryzykiem, że po powrocie jedno z jego kociąt będzie pokrzywdzone przez Wysoką. Było zdecydowanie o niebo lepiej. Szczególnie w chwili, kiedy najmłodszy miot podrósł i mógł wrócić do pełni swoich obowiązków, co jak sam komentował między innymi Wojownikami, sprawiło że zaczął żyć na nowo. Wszak polując czy patrolując, bardziej skupiał się na tym co się dzieje wokół, niż na męczącej przeszłości.
Lubił gdy obchodom granic towarzyszyły sympatyczne niespodzianki – rozmowa z kulturalnym nieznajomym, łatwa piszczka do dorzucenia na stos czy przekąszenia od razu, śliczne barwy na niebie. Odgłosy walki i pełne bólu wrzaski w żaden sposób nie wpisywały się jednak w definicję miłej niespodzianki. Na Szarej Polance uderzył w niego odór krwi zmieszanej z lisim smrodem. I chociaż psowaty słaniał się już na łapach, jego przeciwniczka wcale nie była w lepszym stanie. Płonący Liść bez wahania rzucił się w wir walki by pozbyć się drapieżnika z terenów Gromu. I by pomóc nieznajomej, której kazanie z nieprzekraczania granic można było zrobić, gdy już będą bezpieczni.
Wojownik nie przypłacił wygranej żadnymi poważniejszymi ranami – jakby nie było, dołączył się na sam koniec – nie można było powiedzieć tego samego o jego towarzyszce. Ledwo drapieżnik runął na glebę, sama ciężko usiadła. Rozległe rany obficie krwawiły, więc Płonący Liść zaoferował sprowadzenie jednej z medyczek, samotniczka jednak odmówiła, twierdząc, że nie ma czasu i musi już iść. Kocur, przejęty jej stanem, nie zamierzał jej tak zostawiać – nalegał na swoją propozycję. Ona jednak twardo trwała przy swoim, zaraz podniosła się na cztery łapy (niemalże się przy tym przewróciła, Płonący zaraz zjawił się u jej boku, by mogła się oprzeć) i ruszyła w stronę granic. Gromiak za nic nie rozumiał tej decyzji, szczególnie gdy po paru krokach, nawet z jego wsparciem, padła na ziemię i nie dała rady już wstać. Ewidentnie liczyło się tu każde uderzenie serca, a ktoś tu chyba nie zdawał sobie z tego sprawy! Gdy samotniczka kaszlnęła i zabrała głos (o Gwiezdni, ona już ledwo mówiła), liczył na zgodę odnośnie pomocy. Otóż nie. Poprosiła go by odnalazł norę między Pszczelimi Pniami, a Siedliskiem Koni i przyprowadził jej kocięta. Miały tylko ją i… chciała się z nimi pożegnać, chociaż tego już nie powiedziała na głos. Pszczele Pnie nie były daleko, więc Płonący Liść się zgodził i od razu pognał w ich stronę, skoro to jedyny sposób w jaki mógł teraz pomóc. W drodze zastanawiał się co dalej, nie było szans by samotniczka z tego wyszła – przyjmą jej kocięta do Gromu, odprowadzą na Osiedle? I może właśnie to wybieganie myślami w przyszłość sprawiło, że nie był w stanie odnaleźć szybko nory. Kluczył między drzewami, dużo się cofał i zaczynało do niego docierać, że nie ma szans by zdążył w porę.
Dlatego też, gdy wreszcie odnalazł schowane kocięta, nie wyjaśnił im faktycznej sytuacji, nie zagonił ich na Szarą Polanę. Przedstawił się… jako ich ojciec i powiedział, że od dzisiaj będą mieszkać razem z nim. Że mamie wypadło coś pilnego, ale na pewno wróci. Przeprawa do obozu z takimi brzdącami nie należała do najszybszych, ale przynajmniej Płonący Liść miał czas by zastanowić się jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Prędko dotarło do niego, że nie będzie w stanie odprowadzić młodych na Osiedle, dlatego też zdecydował powiedzieć przywódcy, że to jego kocięta. Że ich matkę zabił lis, chociaż one o tym nie wiedzą, że mają teraz tylko jego i że wychowa je na godnych wojowników.
Plan się powiódł, a Płonący Liść przeprowadził się do kociarni i faktycznie wczuł się w rolę samotnego ojca. Jest bardzo opiekuńczy względem młodych (zdaniem niektórych – wręcz nadopiekuńczy), dba by włos im z głowy nie spadł i by nie czuły się źle w Gromie. Pytania o matkę najchętniej zbywa, dopiero postawiony pod ścianą tłumaczy, że są za małe by teraz zrozumieć i wyjaśni im jak trochę podrosną. Za to bardzo chętnie wprowadza je w życie w Klanie, przedstawia starszemu rodzeństwu i innym kotom, ale raczej niechętnie podchodzi do pomocy w wychowaniu ich.
Jest możliwość wcielenia się w szóstkę kociąt. Kocięta można adoptować przez najbliższe trzy miesiące, aż do osiągnięcia przez miot wieku terminatorskiego. Rozpoczynamy grę jako 1 księżycowy kociak (wiek pod koniec sierpnia: 3 księżyce). W historii obowiązkowy jest zapis, że posiada się piątkę rodzeństwa z miotu oraz starsze rodzeństwo ze strony ojca (Tupocząca Salamandra, Truflowa Łapa, Oświecona Łapa, Orzechowa Łapa, Rudzikowa Łapa, Czkawka (Pies), Grzybowy Grzbiet, Komar, Pleśniowa Łapa, Wyjąca Wilczyca, Kokoryczka), a rodzicami są ??? i Płonący Liść.
Dodatkowe informacje:
- Ze starszego rodzeństwa w klanie zostali: Tupocząca Salamandra, Truflowa Łapa, Rudzikowy Śpiew, Wyjąca Wilczyca. Grzybowy Grzbiet żyje w Klanie Rzeki.
- Kocięta nie są faktycznie spokrewnione z Płonącym Liściem, ale nikt o tym nie wie.
- Kocięta mogą pamiętać życie z matką, chociaż nie bardzo dokładnie, zważywszy na to, że głównie ssały mleko i siedziały w norze.
Rezerwacja miejsca przepada, jeżeli w ciągu tygodnia nie zostanie napisana i wysłana Karta Postaci.
Wszelkie wątpliwości, pytania i zapisy można zamieszczać w tym temacie.
Lista chętnych:
x Sarenka (już gra)
x Poświata (już gra)
x Mroczek (już gra)
x Pantera (już gra)
x Róża (już gra)
x Żwirek (już gra)
Typ pyska: Europejski
Długość futra: Krótkie lub długie
Umaszczenia: (kliknij na umaszczenie, by zobaczyć przykładowe zdjęcie):
- czarne, bure (czarne pręgowane),
- szylkret czarno-rudy, szylkret czarno-rudy pręgowany,
- niebieskie, niebieskie pręgowane,
- szylkret niebiesko-kremowy, szylkret niebiesko-kremowy pręgowany,
- rude (zawsze pręgowane),
- kremowe ( zawsze pręgowane),
Pręgowanie: Kocięta mogą być jednolite (niepręgowane) lub pręgowane tygrysio, klasycznie lub z rozetami.
Biel: Kocięta mogą mieć dowolną ilość białych znaczeń, oprócz bieli pokrywającej całego kota.
Kolor oczu: Dowolny naturalny kolor. Koty z jakąkolwiek ilością białych znaczeń mogą mieć heterochromię (oczy w dwóch różnych kolorach). Przypominamy, że kocięta rodzą się z niewybarwionymi oczami, tzn. niebieskimi, a docelowy kolor przyjmują one w wieku ok. 3-5 księżyców.
im ciemniejsza noc, tym jaśniejszy dzień
światło ma moc i nie zgasi go cień
światło ma moc, ciemność jej nie ogarnia
choć cienie są zawsze po drugiej stronie światła
światło ma moc i nie zgasi go cień
światło ma moc, ciemność jej nie ogarnia
choć cienie są zawsze po drugiej stronie światła
Statystyki - lvl: 0
| S: 0
| Zr: 0
| Sz: 0
| Zm: 0
| HP:
| W:
| EXP:
Stat. Med. - lvl: 0
| MED.EXP: